niedziela, 23 września 2018

Akcja na Wolbrom 1944

Rozbijanie więzień, wysadzanie mostów, likwidacje wysoko postawionych funkcjonariuszy okupanta – historia Armii Krajowej jest pełna widowiskowych akcji zbrojnych. W przypadającą w 2017 r. roku setną rocznicę urodzin Gerarda Woźnicy – legendarnego kpt. „Hardego – warto przypomnieć jeden z brawurowych wypadów podziemia na ziemi olkuskiej: akcję na Wolbrom.

                      Kadra dowódcza oddziału "Hardego" - w centrum dowódca, lato 1944 r. 


Powstaje plan

Latem 1944 roku w leśnym obozie przy gajówce Psiarskie nieopodal wioski Góry Bydlińskie stacjonuje oddział AK pod dowództwem ppor. Gerarda Woźnicy „Hardego”. Do partyzanckiej grupy docierają coraz to nowi ludzie – spaleni członkowie konspiracji, którzy w obawie przed aresztowaniem zmuszeni byli uciekać z miejsc zamieszkania. Ich jedyną nadzieją na przeżycie jest las. Liczebność oddziału zwiększa się, zwiększają się również potrzeby zaopatrzeniowe – przede wszystkim w zakresie uzbrojenia, wyżywienia i umundurowania. W tej sytuacji „Hardy” decyduje się na bezprecedensową dotychczas akcję – jego oddział ma zająć miasto. Wybór padł na Wolbrom, w którym mieściło się sporo niemieckich magazynów. Plan wypadu uzgodniony został z ppor. Leonardem Wyjadłowskim „Ziemią”, kierującym dywersją w Obwodzie AK kryptonim „Olga”, do którego należało wybrane miasteczko. Miejscowa siatka wywiadowcza sprawnie zebrała informacje o jednostkach nieprzyjaciela stacjonujących w miejscowości, a także zawartości i rozkładzie pomieszczeń w niemieckich magazynach. Plan był ambitny. Siły niemieckie w Wolbromiu szacowano na co najmniej 800 ludzi, stacjonujących m. in. w fabryce, szkole (ul. Mariacka) i komisariacie policji w rynku (obecnie kamienica nr 16). Oddział „Hardego” miał współdziałać z odkomenderowanym przez ppor. „Ziemię” wolbromskim plutonem dywersyjnym Zygmunta Gardeły „Granata”. Dowództwo nad całością spoczęło w rękach „Hardego”. Wspominał on: Planowaliśmy odcięcie miasta przez przerwanie łączności telefonicznej, zamknięcie dróg, związanie ogniem niemieckiego garnizonu w fabryce i w szkole oraz likwidację obsady posterunku policji granatowej w rynku i opanowanie magazynów. Po załadowaniu wozów i ich odjeździe oddział miał wycofać się z miasta różnymi drogami, by zmylić ewentualny pościg.



„Partyzancka noc w Wolbromiu”


Wieczorem 25 lipca 1944 r. w lesie koło Zabagnia nastąpiła koncentracja partyzantów. „Hardy” miał teraz do dyspozycji około 160 żołnierzy. Wszystkiemu bacznie przyglądał się komendant Okręgu Śląskiego AK ppłk Zygmunt Janke „Zygmunt”/„Walter”, który tego samego dnia przybył na inspekcję oddziału. Jeden z partyzantów uczestniczących w akcji zanotował: Furmanom szkliły się oczy z radości w przewidywaniu wielkiej przygody. <<Zygmunt>> mówi do kolegów: <<dzisiaj w Wolbromiu będzie taki ruch jak w Rzymie, w oczekiwaniu na pojawienie się głowy kościoła.>> Tylko, że u nich w czasie takiego zgromadzenia są roześmiane twarze, bo mają widowisko. A u nas (…) nie widać uśmiechu, za chwilę może poleje się krew, lub co gorsza nie doliczymy się w szeregu. Rozkaz jest jednak rozkazem.
 Po podzieleniu całości na grupy uderzeniowe i przydzieleniu konkretnych zadań, kolumna ruszyła w stronę miasta. Wkrótce partyzanci zajęli wyznaczone stanowiska na wolbromskich ulicach. Zielona rakieta poszybowała w górę – to sygnał do rozpoczęcia akcji. Wyznaczony patrol przeciął łączność telefoniczną. Niestety nie udała się próba opanowania zajmowanego przez niemiecką żandarmerię i granatową policję posterunku w rynku. Wspominał uczestniczący w walce ppłk „Walter”: Z okien natychmiast posypały się pojedyncze strzały, a po chwili serie z broni maszynowej. Rozpoczęła się walka ogniowa. Strugi pocisków padały na cały rynek, omiatały go wzdłuż i wszerz. Dopiero celnie wymierzone serie erkaemu ze stanowiska dowodzonego przez ppor. <<Mata>> [Józefa Mrówki- przyp. red.] zmusiły do milczenia ulokowaną w oknie budynku komisariatu obsługę niemieckiego cekaemu. Natężenie ognia nieco zelżało. Utrzymywała się palba karabinowa.
 W czasie kiedy część partyzantów wiązało ogniem posterunek, pozostali opróżniali niemieckie magazyny w okolicach rynku. Pozostałe niemieckie placówki – w szkole i fabryce – ograniczyły się do zabarykadowania w swoich kwaterach i nie przejawiały żadnej aktywności ofensywnej. Gdy wydawało się, że cała akcja zmierza do względnie spokojnego zakończenia od strony Miechowa do miasta wjechało gestapo. Ubezpieczająca ul. Miechowską drużyna Tadeusza Praskiego „Tadka” rozbiła niemiecki samochód i unieszkodliwiła jego załogę. Ze zdobytych później przez „Hardego” informacji wynikało, że tamtej nocy miechowski garnizon nie uwierzył w meldunek o zajęciu Wolbromia. Niemcy podejrzewali, że fałszywą wiadomością partyzanci zamierzali ich sprowokować do wymarszu na pomoc siłom w Wolbromiu, pozostawiając tym samym bez „opieki” Miechów. Dlatego dla ocenienia wiarygodności meldunku wysłali tylko jeden samochód.
Odskok
Około 2:30 wszystkie magazyny zostały opróżnione. Ponad dwadzieścia furmanek ze zdobycznym zaopatrzeniem (mleko, jaja, miód, cukier, obuwie, ubrania i inne materiały) wyjechało z miasta w kierunku leśnego obozu. Za kolumną furmanek odskok rozpoczęli partyzanci. Około 3:30 w okna niemieckiego posterunku w rynku ppor. „Mat” puszcza pożegnalne serie z broni maszynowej. Niedługo potem ostatnie ubezpieczenia zgłaszają się na punkcie zbornym – strat własnych brak. Według relacji miejscowej ludności Niemcy opuścili zabarykadowane kwatery dopiero rano, po nadejściu posiłków z Miechowa. Akcję podsumował ppłk „Zygmunt”: Szedłem obok kolumny. Przyglądałem się żołnierzom. Odbyli długi marsz, w nocy nie spali. Teraz maszerowali znowu. Lada chwila oczekiwaliśmy strzałów od strony straży tylnej. Twarze promieniały zadowoleniem, nie widać było zmęczenia. To był dobry żołnierz, który przeszedł dobrą szkołę w ustawicznych mniejszych czy większych akcjach. Można było na niego liczyć, można było liczyć na dowódców oddziału. Ppor. „Hardy” wykonał dobrą robotę, stworzył wartościowy oddział partyzancki. Tą oceną skwitowałem akcję na Wolbrom.

Konrad Kulig

Artykuł opublikowany we wrześniu 2017 r. w Kurierze Olkuskim.

Główny epizod powyżej opisanych wydarzeń został odtworzony na wolbromskim rynku 29 września o godz. 19:00 dzięki widowisku historycznemu „Akcja na Wolbrom 1944”. Projekt ten realizowany był w ramach Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.



2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za pozytywną recenzję! Zapraszamy też na naszego: Facebooka: https://www.facebook.com/szzak.olkusz/
      Instagrama: https://www.instagram.com/szzak.olkusz/
      i kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UCyS4NIPEpN9koHKr-Je_rnA

      Serdecznie pozdrawiamy!

      Usuń

Zapraszamy na naszą nową stronę internetową!

Szanowni Czytelnicy! Uruchomiliśmy nową stronę internetową naszego Koła . Przenieśliśmy się na nią, do czego i Państwa zachęcamy. Oczywiście...