Józef Lipa ps. Kukułka, Sewer (1912-1985)
W konspiracji
działał od jesieni 1939 roku. Dla niego wojna nie skończyła się z wkroczeniem
Armii Czerwonej w roku 1945. Co go czekało za lata niezłomnej walki o Polskę?
Tortury, więzienie, represje wobec rodziny, utrata dobrego imienia,
zapomnienie… Oto losy Józefa Lipy, komendanta Obwodu Olkusz AK i szefa olkuskich
struktur Brygad Wywiadowczych.
Józef Lipa, lata 50. Ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Olkuszu.
Urodził się 27 listopada 1912 roku w Sosnowcu. Ojciec
– również Józef - był ślusarzem, matka – Antonina - zajmowała się domem. Po
wybuchu Wielkiej Wojny rodzina Lipów przeniosła się do Olkusza, gdzie Józef
zaczął naukę, najpierw w szkole powszechnej,
następnie w Gimnazjum Ogólnokształcącym im. Króla Kazimierza Wielkiego. Placówka
ta wychowała mnóstwo osób pracujących później w strukturach olkuskiej
konspiracji.
Jeszcze przed wybuchem wojny, po zdaniu w 1933 r.
matury, podjął pracę w olkuskim magistracie, jako referent w biurze ewidencji i
ruchu ludności. 1 września 1939 r. rozpoczął się dla dwudziestosiedmioletniego
Józefa zupełnie nowy etap. Wraz ze strąceniem tego dnia we wczesnych godzinach
rannych nad Olkuszem dwóch niemieckich bombowców przez ppor. pil. Władysława
Gnysia wybuch wojny stał się dla mieszkańców miasta faktem. Powietrzne
zwycięstwo polskiego pilota było prawdopodobnie pierwszym w czasie II wojny
światowej zestrzeleniem niemieckiej maszyny. Kolejnych sukcesów jednak w tamtym
czasie próżno było czekać – już 5 września Wehrmacht wkroczył do Olkusza. Przedwojenny
powiat olkuski został przedzielony granicą między terenami włączonymi do III
Rzeszy (zachodnia część powiatu), a Generalnym Gubernatorstwem (wschodnia
część powiatu). Samo miasto znalazło się w Rzeszy, a jego nazwa została
zmieniona na Ilkenau. Niemcy szybko wprowadzili okupacyjny terror. Językiem
urzędowym stał się język niemiecki, wprowadzono godzinę policyjną, obowiązkowe
dostawy kontyngentów, a łapanki, wywózki na roboty i publiczne egzekucje stały
się niemal codziennością. Dwie nieodległe wsie – Krzykawkę i Krzykawę –
wysiedlono, a do polskich gospodarstw sprowadzili się „umsiedlerzy” z Rumunii.
W lipcu 1940 r. w zemście za zabicie przez bandytę podczas napadu rabunkowego niemieckiego
policjanta zostało rozstrzelanych 20 Polaków, a następnie ekspedycja karna
spacyfikowała miasto, zbiorowo torturując na rynku i innych placach wszystkich
dorosłych mieszkańców płci męskiej.
Warunki do pracy niepodległościowej były wyjątkowo
niesprzyjające. Jednak zaraz po klęsce wrześniowej, na przełomie września i października
1939 r. zaczęły zawiązywać się pierwsze konspiracyjne grupy. Józef Lipa nie
czekał na kontakt z podziemiem – osobiście zakładał, wraz z kolegami,
struktury, które dały początek późniejszemu olkuskiemu ZWZ.
Znający dobrze język niemiecki Lipa utrzymał się w
charakterze pracownika pomocniczego w Biurze Meldunkowym opanowanego już
przez Niemców i volksdeutschów magistratu. Początkowo jego konspiracyjne zadania
koncentrowały się na pomocy uciekinierom z obozów jenieckich, zmierzającym do
formującej się we Francji polskiej armii. Funkcjonowało kilka punktów
przerzutowych przez granicę. Brał również udział w przerzucie otrzymywanej z GG
prasy - „Orła Białego”. Niezwykle istotną rolę w działalności podziemnej Lipy
odgrywało jego stanowisko pracy – miał dostęp do urzędowych dokumentów, stykał
się z niemieckimi urzędnikami, wysoko postawionymi volksdeutschami oraz
funkcjonariuszami Schutzpolizei i Gestapo
- potrafił to wykorzystać. Zdobywał blankiety dokumentów
wykorzystywanych następnie do celów legalizacyjnych. Z dokumentami związany
jest nawet jego pseudonim – „Kukułka”. „Kukułkami” Lipa nazywa we wspomnieniach
niemieckie orły na pieczątkach. Dzięki umiejętnemu ustawianiu kart
ewidencyjnych w kartotece, wiedział jakimi kartami interesowało się Gestapo i
którzy ludzie zagrożeni są aresztowaniem. Dzięki
temu ostrzegał niedoszłych więźniów i ratował im życie, często udostępniając
własne mieszkanie na tymczasowe schronienie dla „spalonych” członków
organizacji. Ponadto w czasie codziennych obowiązków i zwykłych rozmów w magistracie
zdobywał niezwykle cenne dla konspiracji wiadomości.
Notatek żadnych
nie robiliśmy, staraliśmy się tylko wszystko sprytnie zapamiętać. Każda
notatka, która wpadła w ręce Niemcom, przy aresztowaniu mogła być powodem
całego łańcucha. – zanotował we
wspomnieniach „Kukułka”.
W 1943 roku Lipa wniósł spory wkład w
wysiłki zmierzające do zakończenia sukcesem lokalnej akcji scaleniowej ZWZ-AK z
Gwardią Ludową PPS. Inicjatywa ta była o tyle ważna, że GL PPS stanowiła w zachodniej
części Olkuskiego znaczną siłę, przewyższającą liczebnie struktury ZWZ-AK.
Początki
rozmów scaleniowych były trudne, co sugestywnie pokazuje fragment wspomnień
„Kukułki”:
Z kol. Bartkiewiczem poprosiliśmy na
rozmowę kol. Skoczka Franciszka ps. „Waldas”, czołowego działacza PPS na
terenie Olkusza. Po dość długiej i ożywionej dyskusji odpowiedział nam, „nie
damy się po raz drugi nabrać, nie wystawicie nas d… do wiatru” jak po wojnie
światowej zrobił w Łodzi marszałek Piłsudski."
Na
szczęście dzięki szerokim znajomościom i pewnemu fortelowi Lipy, rozmowy nie
zostały zerwane:
(…) powiedziałem Bartkiewiczowi, że
spróbuję porozmawiać z dowódcą GL PPS. Przypuszczałem, że jest nim mój kolega
gimnazjalny Kazik Kluczewski. Zaskoczyłem go mówiąc, że wszystko wiem, że
jestem wtajemniczony w robotę PPS-u, bo rzeczywiście dużo wiedziałem od kolegi
Skoczka i ten przyznał się. Znaliśmy się bardzo dobrze i z tego powodu nie
musiał się obawiać. Dużo usiłowałem mu wytłumaczyć, że chodzi nam wyłącznie
o połączenie się do wspólnej sprawy walki z okupantem. Niestety –
odpowiedział mi, że podlega Wydziałowi Politycznemu i sam decydować nie może.
Ale ziarno zostało zasiane.
Józef Lipa (1) z kolegami z klasy gimnazjalnej, m. in. Kazimierzem Kluczewskim (2) - zbiory Muzeum Regionalnego PTTK w Olkuszu.
W trakcie prób konsolidacji sił podziemia
w Olkuskiem Niemcy zadali poważny cios – 3 kwietnia 1943 roku nastąpiło
aresztowanie dotychczasowego komendanta Obwodu Olkusz ZWZ-AK Stanisława
Jańczyka ps. Kopytko, Kalina. Jego następca – Michał Bartkiewicz „Żetoński” w
kilka tygodni później również „wpadł”. Do zakończenia akcji scaleniowej na
czele obwodu stał Lipa. Ostatecznie, w połowie 1943 r. komendantem połączonych
już sił podziemia w obwodzie olkuskim został dotychczasowy dowódca miejscowego pułku
„Srebro” GL PPS Kazimierz Kluczewski ps. Pijok. Do Komendy Obwodu wszedł z
ramienia ZWZ-AK m.in. właśnie Lipa. Pomimo, że formalnie „Kukułka” był od
tamtego czasu jedynie zastępcą komendanta, wśród lokalnych historyków można
znaleźć pogląd, że to właśnie na jego barkach spoczywało kierowanie obwodem,
zwłaszcza od II połowy 1944 roku, kiedy „spalony” Kluczewski zmuszony był
wyjechać z Olkusza i ukrywać się w terenie. Lipa utrzymywał również kontakt z
największym działającym na ziemi olkuskiej oddziałem AK ppor. Gerarda Woźnicy
„Hardego”, organizując i przekazując partyzantom broń, amunicję i zaopatrzenie,
m. in. narzędzia chirurgiczne i medykamenty.
Podzielone
są zdania – pisał Lipa - na temat, gdzie bardziej wyczerpywali się
nerwowo ludzie, czy w partyzantce, czy w konspiracji. W najgorszym wypadku
każdy partyzant miał broń, a ostatnią kulę w magazynku dla siebie, nas
konspiratorów ratowała tylko zimna krew, szybka orientacja i przygotowane w
zanadrzu logiczne tłumaczenie, odpowiadające danej sytuacji, w przeciwnym
razie tortury i obóz.
W wyniku represji okupanta stale zwiększała
się liczba rodzin pozbawionych głównych żywicieli. W tej sytuacji niezbędne
było wsparcie materialne dla wdów, sierot, czy też bliskich więźniów i
partyzantów. Lipa koordynował rozdzielanie pomocy finansowej - przysyłanej w miarę
regularnie od przełomu 1943/44 r. z komendy Okręgu Śląskiego AK - oraz
sporadycznie pomocy rzeczowej, uzyskiwanej z akcji ekspropriacyjnych. Brał
również udział w rozsyłaniu paczek żywnościowych z Rady Głównej Opiekuńczej.
Pod koniec listopada 1944 roku „Kukułka”
sprawnie zorganizował odskok drużyny dywersyjnej, która dokonała udanego napadu
na magazyn broni w fabryce naczyń w Olkuszu. Drużyna ta dołączyła do oddziałów
miechowskiej 106. DP AK. W tym czasie na terenie Obwodu nie było już komendanta
„Pijoka”, który wraz ze swoją grupą dywersyjną pomaszerował - śladem oddziału
„Hardego” – w stronę Podhala, gdzie istniały większe szanse na przezimowanie,
niż na ogołoconej z żywości i poprzecinanej niemieckimi liniami obronnymi ziemi
olkuskiej. Pojedynczych ludzi „spalonych” z tego terenu również kierowano do
lasów Gościbia w okolicach Harbutowic, gdzie mieścił się obóz leśny. Obwód
utrzymywał kontakt z „Hardym”, starając się w miarę możliwości zaopatrywać
partyzantów, zwłaszcza w koce i ciepłą odzież.
20 stycznia 1945 r. Armia Czerwona
wkroczyła do Olkusza. Jeszcze w tym samym miesiącu do miasta przybyła
specjalnie oddelegowana przez „rząd lubelski” grupa komunistów, celem
zorganizowania Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej. Józef Lipa nie
ujawnił się i bacznie obserwował zaprowadzanie nowej, z nazwy tylko
„ludowej” władzy.
Po
wkroczeniu Armii Czerwonej i pierwszej administracji Polskiej na nasze tereny
kartotekę Volkslisty i tych Polaków, którzy mimo tego, że nie mogli
udokumentować niemieckiego pochodzenia składali Volkslistę /a nawet odwoływali
się od decyzji Landratsamtu/ przekazałem – relacjonuje Lipa - por. Głuskiemu z Pow. Urzędu Bezp. Publ. Kartoteka ta później zaginęła
w nieznanych mi okolicznościach.
Fakt, że Lipa przez całą okupację
niemiecką pozostał niezdekonspirowany, a po wkroczeniu Armii Czerwonej nie
ujawnił się i nadal pracował w miejskim urzędzie, czynił z niego doskonałego
kandydata do wciągnięcia w struktury podziemia powojennego. Wczesną wiosną
1945 r. z Lipą skontaktował się Jan Kot „Janusz”, przedwojenny nauczyciel
olkuskiego gimnazjum. Nie było to jednak sentymentalne spotkanie dla
wspominania szkolnych lat – w 1945 r. „Janusz” był wysoko postawionym
oficerem organizacji „Nie” – Niepodległość, rozbudowującym na południu Polski sieć
terenową podporządkowanych ‘Nie” Brygad Wywiadowczych. Do spotkania doszło za
pośrednictwem Mirosława Kowalskiego „Swobody”, gimnazjalnego kolegi „Kukułki”
i również ucznia Jana Kota. Efektem było mianowanie Lipy kierownikiem
siatki terenowej Brygad Wywiadowczych w powiecie olkuskim.
Genezy BW należy szukać jeszcze w czasach
okupacji niemieckiej. Od 1940/41 r. prowadziły one wywiad na rzecz podziemnej administracji
zmilitaryzowanej, a następnie cywilnej, ze szczególnym uwzględnieniem rozpracowywania
środowiska komunistycznego. Chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa zaraz po
rozpoczęciu jawnego funkcjonowania legalnej władzy. W nowych realiach, po
wejściu Sowietów, zadaniem Brygad - których struktury w okręgu krakowskim nadal
funkcjonowały - pozostało prowadzenie wywiadu, tym razem obejmującego wszystkie
instytucje wprowadzające nowy, komunistyczny porządek.
Były komendant Obwodu Olkusz AK na nowym
stanowisku zmienił pseudonim na „Sewer” (łac. severus – surowy, poważny). Wkrótce
jego siatka działała. Wśród zaangażowanych przez niego ludzi byli znani mu
znakomicie członkowie Armii Krajowej m. in. Mieczysław Kudła „Pika”, Tadeusz
Tomicki „Tomasz” i Wacław Mecner. Na brak potencjalnych obiektów do
rozpracowania nie mogli narzekać, ponieważ w samym Olkuszu miały swoją
siedzibę: komendantura wojenna i miejska Rada Narodowa (obecny budynek Urzędu Miasta
i Gminy), Powiatowa Komenda Milicji Obywatelskiej (obecny budynek Urzędu Stanu Cywilnego),
Powiatowa Rada Narodowa (byłe Liceum na os. Czarna Góra) oraz oczywiście
Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (willa dr. Kallisty, przed wojną ul.
3 maja, po wojnie ul. 1 maja, obecnie ul. Króla Kazimierza Wielkiego).
Ponadto na terenie powiatu rozwijały się struktury komunistycznej Polskiej
Partii Robotniczej, choć trzeba przyznać, że odbywało się to bez
entuzjastycznego poparcia społeczeństwa, o czym świadczy fakt, że zdarzały się
przypadki, kiedy na wsiach pepeerowcy musieli ze swoją partyjną działalnością
schodzić do podziemia.
Pomimo przekształceń organizacyjnych na
wyższym szczeblu – Niepodległość została zastąpiona przez Delegaturę Sił
Zbrojnych na Kraj (maj 1945), po rozwiązaniu której powstało Zrzeszenie Wolność
i Niezawisłość (wrzesień 1945) – Brygady Wywiadowcze nieprzerwanie wykonywały
swoje zadania, pracując dla kolejnych struktur niepodległościowych. Zebrane
przez podległą sobie „terenówkę” informacje Lipa przekazywał w formie
miesięcznych sprawozdań Kowalskiemu, nadzorującemu działania powiatowych (nie
tylko olkuskiej) sieci terenowych i będącemu łącznikiem między nimi a Kotem –
od początku 1946 roku kierownikiem Biura Studiów BW. Biuro Studiów w Krakowie
całościowo analizowało nadsyłane (w tym również przez Lipę za pośrednictwem
Kowalskiego) sprawozdania całej siatki terenowej Brygad. Napływające informacje
o sytuacji w kraju pomagały w bieżącej walce politycznej oraz przygotowaniu
„Memoriału Polskiego Ruchu Oporu do Rady Bezpieczeństwa ONZ”, w którym domagano
się reakcji społeczności międzynarodowej na sytuację w Polsce.
Przez kilkanaście miesięcy siatka Lipy
działała unikając oddolnego rozpracowania. Katastrofalna
wsypa miała miejsce w sierpniu 1946 r., kiedy bezpieka znalazła operacyjne
„wyjście” na centralne kierownictwo Brygad i Zarząd Główny WiN. W wyniku
aresztowań na wyższych szczeblach w ręce Urzędu Bezpieczeństwa przełomie
sierpnia i września wpadł „Sewer” i jego ludzie. Po aresztowaniu „Sewera” jego żona, Kamila,
udała się do Krakowa, do mieszkania Kowalskiego, w nadziei, że tam otrzyma
pomoc dla męża. Kowalski był jednak wtedy już od kilkunastu dni w rękach ubecji,
a w jego domu był założony kocioł. Kamila Lipa po wejściu do mieszkania wyskoczyła
przez okno, łamiąc obie nogi. Do rana leżała na bruku, zignorowana przez
funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa.
Zatrzymanego
Lipę, traktując na równi z gestapowcami, poddano brutalnemu śledztwu w Wojewódzkim
Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, przy placu Inwalidów w Krakowie.
Relacja
siostry Józefa, Anny Urasińskiej: W
czasie śledztwa, które trwało w sumie ok. 10 m-cy; przesiedział w piwnicach
budynku UB przy pl. Inwalidów w Krakowie przez kilka tygodni. Etap ten był dla
niego b. trudny – ciągłe przesłuchania, głównie nocą; nierzadko kazano mu
siedzieć na odwróconym do góry nogami taborecie. Resztę czasu, do w/w 10 m-cy,
spędził w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie w warunkach o tyle
złagodzonych, że pozwolono na jeden kontakt z rodziną.
Wojskowy
Sąd Rejonowy w Krakowie wyrokiem z 27 czerwca 1947 r. za „usiłowanie przemocą
zmiany ustroju Państwa Polskiego” i „działanie na szkodę Państwa Polskiego
gromadząc lub przekazując wiadomości, dokumenty lub inne przedmioty stanowiące
tajemnicę państwową lub wojskową” skazał Józefa Lipę na najwyższą spośród
skazanych członków olkuskiej siatki BW karę. 7 lat więzienia, utrata praw
publicznych i obywatelskich praw honorowych na 2 lata oraz przepadek mienia.
We Wronkach przebywał ok. 5 lat z
czego 26 m-cy w pojedynczej celi /uśmiech do współtowarzysza lub niechcące
potrącenie karane było karcerem/. Karcer to pojedyńcza cela o wymiarach ok.
2,5x1,2 m z możliwością siedzenia na wąskiej, poprzecznej ławeczce zawieszonej
60-70 cm nad podłogą. Na podłodze kilkucentymetrowa warstwa wody, wysoko
umieszczone, niedomknięte okienko bez względu na porę roku. Więzień był w
bieliźnie i drewniakach. Wg uznania strażnika zamykany była na 1-3 dób. Ostatni
etap to peregrynacja po więzieniach znajdujących się w różnych miejscowościach
(…) – od kilku tygodni do kilku miesięcy. – wspominała Anna
Urasińska.
Dzień
zwolnienia Lipy z więzienia – 29 sierpnia 1953 roku - wspomina jego
siostrzenica, Barbara Kiszko: W domu
babci Antoniny czekaliśmy wszyscy na powrót wujka. Odebrała go z więzienia
i przywiozła do Olkusza ciocia Hania (najmłodsza siostra). Wyglądał bardzo źle,
był słaby, a po powitaniu i uściskach nie chciał z nami prawie wcale rozmawiać.
Zobaczyłam go wtedy po raz pierwszy w życiu.
Jak
większość ludzi jego pokroju, Lipa po wyjściu na wolność miał problemy ze
znalezieniem pracy. Ostatecznie opuścił Olkusz i wyjechał do Gdyni. Z
konspiracyjną przeszłością ojca kłopoty miał też jego syn, również Józef, który
w efekcie zdecydował się zmienić nazwisko na Wernicz. Józef Lipa umarł 27 maja 1985
roku w Gdyni i tam został pochowany.
W
2000 roku Sąd Okręgowy w Krakowie, na wniosek rodziny, stwierdził nieważność
wyroku skazującego Lipę. Tak zatem nastąpiła rehabilitacja prawna. A
rehabilitacja „społeczna”? Prócz ludzi, którzy osobiście znali tego skromnego,
ale niezwykle odważnego człowieka pozostaje nadal w pamięci. Jeden z jego podkomendnych, Adolf Kieres „Volt” (1925-2017) podkreślał, że wiele
osób zawdzięcza Lipie życie. Natomiast w lokalnej zbiorowej świadomości postać
„Kukułki” występuje śladowo. W 2016 roku inicjatywę nadania jego imienia
jednemu z olkuskich placów podjęła Młodzieżowa Rada Miejska. Czy pomysł ten
zakończy się skuteczną realizacją – czas pokaże.
Konrad Kulig
Artykuł opublikowany w Kwartalniku Wyklęci nr 2(6)/2017
http://wydawnictwomiles.pl/produkt/kwartalnik-wykleci-nr-262017/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz